Drzwi są tu szeroko otwarte. Każdy, kto wejdzie, od razu poczuje wyjątkową atmosferę, jakby czas się tu zatrzymał – cisza, puste ławki, gołe, czasem popękane ściany pozbawione wszelkich dekoracji. Miejsce, w którym pod pomalowanym na niebiesko sklepieniem stał bogato zdobiony ołtarz z obrazem, jest teraz puste, a spustoszenia czasu wgryzają się także w drewnianą boazerię balkonu.
Kiedy Jiří Menzel kręcił w 2006 roku film „Obsługiwałem angielskiego króla” i do niektórych scen szukał zubożałego, poniemieckiego kościoła, wybrał Vrchní Orlicę. Do dziś niewiele się tu zmieniło.
Kościół św. Jana Nepomucena został wybudowany w latach 1708-1712 przez budowniczego K. Reina z Rokytnic. W 1770 roku dobudowano mu wieżę. Wyposażenie pochodziło z XVIII i XIX wieku, ale w latach 70. i 80. XX wieku wnętrze było stopniowo rabowane i niszczone. Ostatnie malowanie wykonał František Maixner z Lanškrouna pod koniec XIX wieku.
Co ciekawe, kościół stał po środku całkiem sporej wsi. Jej historia sięga aż XVI wieku. Mieszkańcy utrzymywali się z tkactwa, rolnictwa i rzemiosła. Był kowal, ślusarz, kołodziej, artystyczny stolarz i pszczelarz. W centrum wsi, oprócz kościoła, znajdowała się szkoła, zajazd, kuźnia, młyn.
Ponieważ wieś, jak niemal całe Sudety, zamieszkiwała ludność niemieckojęzyczna, tuż po II wojnie światowej większość z ponad 200 mieszkańców została wysiedlona. Domy zburzono, kościół, cmentarz i drobne zabytki, takie jak kapliczki, posągi i krzyże zostały zniszczone lub rozkradzione. Dziś wieś to trzy pozostałości dawnych gospodarstw zamienione na domki rekreacyjne.
Odwiedzając położony tuż obook Neratov i jego wyjątkowy kościół ze szklanym dachem warto odwiedzić Vrchni Orlice, nie tylko po to, żeby na żywo poczuć klimat filmu Jiřiho Menzla, ale przede wszystkim żeby doświadczyć wyjątkowego spokoju tej leżącej na uboczu cząstki Czech.